wtorek, 24 lutego 2015

3. Możesz mi mówić Ness.

Notka: O to i rozdział 3. Cała akcja toczy się z jednej perspektywy. Mam nadzieje że wam się spodoba i skomentujecie. No więc... miłego czytanka wam życze :*
Ps. Rozdziały najprawdopodobniej pojawiały się będą co wtorek :)

Vanessa POV:
Co!!!?????? Jak to pokój. Złapałam plecak i pobiegłam do swojego pokoju. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam w nim Tomlinsona...

Siedział na moim łóżku i czytał książke. To znaczy... wywnioskowałam że tylko udaje bo, trzyma ją do góry nogami.
-Czy możesz mi wyjaśnić co do cholery robisz w moim pokoju? - zapytałam dosyć nie miłym tonem. Odłożył książke na miejsce, ale nie odpowiedział, a nawet na mnie nie spojrzał. -Zadałam ci pytanie. - teraz starałam się by mój głos był jeszcze bardziej zimny. Wstał i skierował się do biórka. Irytowało mnie że zachowywał się jakby mnie tu nie było. - Kurwa możesz mi odpowiedzieć?! Śledzisz mnie, włamujesz się do mojego domu, a zachowyujesz się jakby mnie tu nie było! - moje nerwy puściły. Zaczęłam na niego wrzeszczeć ale on nic sobie z tego nie robił. Wziął zeszyt z moimi rysunkami. Cholera! NIkt nie ma prawa ich oglądać. A szczególnie ten debil. -Tomlinson. Odłóż. To. - wycedziłam przez zęby. Znowu zero reakcji. Kurwa co z tym facetem jest nie tak? Otworzył zeszyt i zaczął go przeglądać. To był zły ruch koleś! Rzuciłam się na niego. Po chwili leżeliśmy na podłodze. Znaczy się on, ja siedziałam na nim okrakiem. -Teraz szanowny pan odpowie na moje pytania. Po piewsze. Co do cholery robisz w moim pokoju? - mój głos był stanowczy. Speeder wreście zwrócił na mnie uwagę. Popatrzył w moje oczy.
-Chciałem cie odwiedzić. - jego ton nie wyrażał nic. To chore! On jest chory!
-Dobra. A jak tu wszedłeś?
-To proste, przez okno. - mówiąc to spojrzał na swoje biodra ma których siedziałam. -Wiesz, może przeniesiemy się na łóżko? - że niby kurwa co?! On na serio jest jakiś niedorobiony.
-To ja tu zadaje pytania pieprzony zboczeńcu. -znowu spojrzał w moje oczy. Jego były takie śliczne. Jak ktoś o takim niedojebaniu mózgowym może mieć takie oczy?
-No wiesz co? Czuje sie urażony. - zrobił smutną mine. -No dobra, skoro wolisz zostaniemy na podłodze. - mówiąc to zabawnie poruszył brwiami i położył ręke na moim udzie. Zrzuciłam ją i szybko się podniesłam.
-No nie, znowu siedze w pokoju z pierdolonym napaleńcem. Boże czemu mnie tak karzesz? - mówiąc spojrzałam w górę. A tak masz mnie w dupie, zapomniałam...
-Czy ja o czymś nie wiem? Z kim oprócz mnie siedziałaś w pokoju? - Louis podniósł się z podłogi i stanął obok mnie.
-Poczekaj zastanowie sie... To chyba byłeś ty. - spojrzałam na niego. Widać było że ledwo powstrzymuje śmiech.
-Wiesz co? Spotkałem ostatnio taką dziewczyne... Spała potem w moim łóżku. Była dosyć wredna bo nawet mi nie podziękowała. - znowu zrobił smutną mine. -Znasz ją może bo chciałem się z nią umówić. - lepszego sposobu żeby zapytać to nie było co? Większego idioty chyba nie znam.
-Yyyyy, czemu chcesz się z nią umówić? - o nie znowu ten uśmiech.
-Bo proponowała mi sex. - na jego słowa normalnie mnie zamurowało!!!!!
-Że co proszę? Nie przypominam sobie żebym skłądał ci jakieś propozycje. -  teraz byłam na niego naprawde wściekła.
-Doprawdy? A to że nie przeszkadzało by ci to że spał bym z tobą w łóżku? Co, to nie była propozycja sexu?
-Debilu, miałam na myśli to że ja mogłabym spać na kanapie.
-Znowu mnie obraziłaś. Bardzo tym ranisz, wiesz? - udawał że płacze. Zastanawiam się ile jego matka musiała zjeść śniegu żeby takiego bałwana urodzić.
-Dobra przepraszam. Ale gdybyś słuszał moje myśli to tam obrażam cię trzy razy więcej. I dziękuje za pomoc, i za samochód też. - uśmiechnęłam się do niego gdy na mnie spojrzał. Odwzajemnił to i usiadł na łóżku.
-Nie ma za co. Nie dokączyłaś przesłuchania. - poklepał miejsce obok siebie. Usiadłam tam i próbowałam przypomnieć sobie moje pytania.
-No tak... Czemu mnie śledziłeś? - cały czas gapił się na mnie i głupio się uśmiechał. On mnie czasami przeraża.
-Chciałem wiedzieć jak prowadzisz.
-Dobra. Narazie nie chce wiedzieć dlaczego. No to teraz najważniejsze. Czemu gdzy tu weszłam i się do ciebie produkowałam, nie zwracałeś na mnie uwagi? - Tomlinson zaczął się brechtać jakbym opowiedziała jakiś dobry żart. -Przestań i odpowiedz! - próbowałam być poważna ale mi to nie wyszło. Jego śmiech mnie rozbrajał. Gdy się troche uspokoił powiedział
-Chciałem sprawdzić jak zareagujesz gdu będe cie olewał. I wiesz co? - pokręciłam przecząco głową. -Twoja reakcja gdy wziąłem te rysunki była bezcenna. Pozatym myślisz że ich wcześniej nie widziałem. - cholera! -Sprawdzałem je zanim tu przyszłaś. Powiem ci coś... są okropne! - zrobiło mi się smutno na jego słowa. Wiedziałm że są słabe, ale że aż tak? -Żartowałem!!
-Ty szmato! - rzuciłam w niego poduszką. Potem on we mnie. I tak zaczęła się bitwa na poduszki. Uśmiałam się przy tym okropnie. Dawno nie miałam takiej fazy. Po jakimś czasie zawadziłam nogą o łóżko i wyglebałam na podłoge. Nawet nie zdążyłam się podnieść, bo ten dekiel na mnie usiadł.
-Teraz sprawdzimy czy masz łaskotki! - zaczął mnie gilgotać. Myślałam że nie wyrobie.
-Nie... błagam... Louis przestań... prosze... no weź... Lou... - mówiłam z przerwami na śmiech. Właściwie to już płakałam ze śmiechu. -Prosze... no weź Lou... ja już... nie moge... powietrza... - brakowało mi powietrza? I to bardzo. Myślałam że się udusze!
-No dobra... - przestał. Miała tego dosyć. Przez chwile starałam się unormować oddech. - Lubie jak mówisz do mnie po imieniu Vanesso.
-Nes. Możesz mi mówić Ness. - uśmiechnął się na moje słowa. Właściwie to wyglądał teraz jak małe dziecko. Słodkie, małe dziecko.
-Dobrze więc Ness. - poprosiłam żeby ze mnie zeszedł. Potem podał mi ręke i pomógł wstać. Spojrzałam na zegarek. Co?! Już po 19? Ile on u mnie siedział...
-Wiesz, nie obraź się ale musisz iść. Mam lekcje do odrobienia. Nie lubie tego robić ale mam już wystarczająco dużo jedynek. - mówiąc zrobiłąm zrezygnowaną mine.
-Dobra to nie przeszkadzam. Na biórku leżą dokumenty do samochodu. Lepiej żebyś je miała bo i tak łamiesz dużo przepisów prowadząc. - póścił do mnie oczko.
-Ha ha ha. No ok, troche mnie poniosło, ale to tylko jeden raz.
-No zobaczymy. - wdrapał się na parapet.
-Nie prościej będzie drzwiami co?
-Nie chcesz chyba żeby twoja koleżanka mnie zobaczyła? - znowu zabawnie poruszył brwiami. Chwila skąd on wie z kim ja mieszkam? Nie ważne, a przynajmniej narazie.
-Masz racje. Zaraz będzie mieć dzikie herezje na temat tego co niby tu robiliśmy. - gdy to powiedziałam zaśmiał się.
-Dobra to ja lece. Do zobaczenia.
-Cześć. - wyszedł przez okno. Wyjrzałam za nim. Stał już na trawie. Jak on to zrobił? Przecież pokój mam na piętrze. Spojrzał w górę i mi pomachał. Odwzajemniłam gest i zamknąłam okno. Rozejrzałam się po pokoju, był tu strzasny bałagan. Drzwi się otworzyły i stanęła w nich Lili. Jej mina był znacząca. Już miała swoje durne fantazje erotyczne.
-A teraz opowiesz mi wszystko co się tu wydarzyło. - pokazała ręką na pokój i poruszyła jedną brwią. Znając ją i jej zboczoną wyobraźnie, wymyśliła już z 10 wersji.
-Nic takiego. Louis przyniósł mi papiery do samochodu. Nic więcej. A co tam u ciebie? - w duchu modliłam się żeby dałą się na mówić na zmiane tematu rozmowy.
-Nie zmieniaj teamtu dobra. Uważasz że najprzystojniejszy... nie sory, jeden z najprzystojniejszych facetów w Londynie przyniósł ci tylko papiery? Co w takim razie znaczy ten bałagan? Słyszałam śmiechy, a włosy to masz jak po ostrym seksie. - no zajebiście po prostu. Może jeszcze mi powie że cały czas podsłuchiwała.
-Nie przesadzaj! No dobra, ile słyszałaś?
-Hmmm, właściwie to tylko śmiechy i waszą rozmowe o mnie. No wiesz co? Ja niby mam mieć dzikie herezje?
-A teraz to niby co?..... Czyli jednak musze ci opowiedzieć co się stało? - Lili pokiwałą głową na tak. Zrezygnowana opadłam na łóżko. Moja przyjaciółka usiadłą obok. Zdałam jej relacje od spotkania na parkingu po szkołą.  -I to by było na tyle.
-Wow! Weszedł do ciebie przez okno... To taaaaakie romantyczne! - ostatnie zdanie wypowiedziała z taką radością jakby pięciolatka dostała wymarzoną lalke.
-Ha ha ha. Śmiechłam. Teraz opowiadaj co u ciebie? - spojrzała na mnie. Jej twarz wyrażała dwie emocje. Była smutna i jednocześnie szczęśliwa.
-No jakby zacząć... - opowiedziała mi o wszystkim co się wydarzyło. Nistety jestem pewna że Mathias jakoś się z tego wyplącze. Lili jest w nim tak zakochana, że we wszystko mu uwierzy... Ciekawi mnie jednak kim jest ten Zayn. Może on uwolni moją przyjaciółke z łap tego chuja? Bo jestem pewna że ją zainteresował.
-Wiesz co? Uważam że powinniście z Mathiasem - nie dane było mi dokończyć, bo w tym samym czasie zadzwonił telefo Lilki.
-To Math. Przepraszam ale musze z nim porozmawiać. - wstała kierując się do drzwi. -Halo?... - tyle zdołałąm usłyszeć zanim zniknęła na korytarzu.

Czytasz = komentujesz


10 komentarzy:

  1. aha aha je je jestem pierwsza <3
    NEXT MORDECZKO <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje kotecku <3 (czujesz ten przekaz XD) :* :*

      Usuń
    2. o ty suko xD czuje i to aż za bardzo xD

      Usuń
  2. Super Kochana <3 Zajebisty i genialny za jednym zamachem. :) Zapraszam do mnie :***
    Właśnie założyłam nowy blog :)
    http://werewolves-onedirection-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. O Jezusie serio ?! O.O Dziękuje :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :) Dopiero dzisiaj postanowiłam wejść na twój blog i muszę ci powiedzieć,że jest CUDOWNY !!! <3 i ta ich rozmowa ;)
    Dziękuje, że przeczytałaś i skomentowałaś rozdział u mnie :) To dużo dla mnie znaczy ;) Zapraszam dzisiaj na kolejny rozdział
    http://diaries-memories-zayn-malik-ff.blogspot.com/
    Ja tobie, życzę dużo dużo weny :)
    Kocham <3 Van

    OdpowiedzUsuń