wtorek, 24 lutego 2015

3. Możesz mi mówić Ness.

Notka: O to i rozdział 3. Cała akcja toczy się z jednej perspektywy. Mam nadzieje że wam się spodoba i skomentujecie. No więc... miłego czytanka wam życze :*
Ps. Rozdziały najprawdopodobniej pojawiały się będą co wtorek :)

Vanessa POV:
Co!!!?????? Jak to pokój. Złapałam plecak i pobiegłam do swojego pokoju. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam w nim Tomlinsona...

Siedział na moim łóżku i czytał książke. To znaczy... wywnioskowałam że tylko udaje bo, trzyma ją do góry nogami.
-Czy możesz mi wyjaśnić co do cholery robisz w moim pokoju? - zapytałam dosyć nie miłym tonem. Odłożył książke na miejsce, ale nie odpowiedział, a nawet na mnie nie spojrzał. -Zadałam ci pytanie. - teraz starałam się by mój głos był jeszcze bardziej zimny. Wstał i skierował się do biórka. Irytowało mnie że zachowywał się jakby mnie tu nie było. - Kurwa możesz mi odpowiedzieć?! Śledzisz mnie, włamujesz się do mojego domu, a zachowyujesz się jakby mnie tu nie było! - moje nerwy puściły. Zaczęłam na niego wrzeszczeć ale on nic sobie z tego nie robił. Wziął zeszyt z moimi rysunkami. Cholera! NIkt nie ma prawa ich oglądać. A szczególnie ten debil. -Tomlinson. Odłóż. To. - wycedziłam przez zęby. Znowu zero reakcji. Kurwa co z tym facetem jest nie tak? Otworzył zeszyt i zaczął go przeglądać. To był zły ruch koleś! Rzuciłam się na niego. Po chwili leżeliśmy na podłodze. Znaczy się on, ja siedziałam na nim okrakiem. -Teraz szanowny pan odpowie na moje pytania. Po piewsze. Co do cholery robisz w moim pokoju? - mój głos był stanowczy. Speeder wreście zwrócił na mnie uwagę. Popatrzył w moje oczy.
-Chciałem cie odwiedzić. - jego ton nie wyrażał nic. To chore! On jest chory!
-Dobra. A jak tu wszedłeś?
-To proste, przez okno. - mówiąc to spojrzał na swoje biodra ma których siedziałam. -Wiesz, może przeniesiemy się na łóżko? - że niby kurwa co?! On na serio jest jakiś niedorobiony.
-To ja tu zadaje pytania pieprzony zboczeńcu. -znowu spojrzał w moje oczy. Jego były takie śliczne. Jak ktoś o takim niedojebaniu mózgowym może mieć takie oczy?
-No wiesz co? Czuje sie urażony. - zrobił smutną mine. -No dobra, skoro wolisz zostaniemy na podłodze. - mówiąc to zabawnie poruszył brwiami i położył ręke na moim udzie. Zrzuciłam ją i szybko się podniesłam.
-No nie, znowu siedze w pokoju z pierdolonym napaleńcem. Boże czemu mnie tak karzesz? - mówiąc spojrzałam w górę. A tak masz mnie w dupie, zapomniałam...
-Czy ja o czymś nie wiem? Z kim oprócz mnie siedziałaś w pokoju? - Louis podniósł się z podłogi i stanął obok mnie.
-Poczekaj zastanowie sie... To chyba byłeś ty. - spojrzałam na niego. Widać było że ledwo powstrzymuje śmiech.
-Wiesz co? Spotkałem ostatnio taką dziewczyne... Spała potem w moim łóżku. Była dosyć wredna bo nawet mi nie podziękowała. - znowu zrobił smutną mine. -Znasz ją może bo chciałem się z nią umówić. - lepszego sposobu żeby zapytać to nie było co? Większego idioty chyba nie znam.
-Yyyyy, czemu chcesz się z nią umówić? - o nie znowu ten uśmiech.
-Bo proponowała mi sex. - na jego słowa normalnie mnie zamurowało!!!!!
-Że co proszę? Nie przypominam sobie żebym skłądał ci jakieś propozycje. -  teraz byłam na niego naprawde wściekła.
-Doprawdy? A to że nie przeszkadzało by ci to że spał bym z tobą w łóżku? Co, to nie była propozycja sexu?
-Debilu, miałam na myśli to że ja mogłabym spać na kanapie.
-Znowu mnie obraziłaś. Bardzo tym ranisz, wiesz? - udawał że płacze. Zastanawiam się ile jego matka musiała zjeść śniegu żeby takiego bałwana urodzić.
-Dobra przepraszam. Ale gdybyś słuszał moje myśli to tam obrażam cię trzy razy więcej. I dziękuje za pomoc, i za samochód też. - uśmiechnęłam się do niego gdy na mnie spojrzał. Odwzajemnił to i usiadł na łóżku.
-Nie ma za co. Nie dokączyłaś przesłuchania. - poklepał miejsce obok siebie. Usiadłam tam i próbowałam przypomnieć sobie moje pytania.
-No tak... Czemu mnie śledziłeś? - cały czas gapił się na mnie i głupio się uśmiechał. On mnie czasami przeraża.
-Chciałem wiedzieć jak prowadzisz.
-Dobra. Narazie nie chce wiedzieć dlaczego. No to teraz najważniejsze. Czemu gdzy tu weszłam i się do ciebie produkowałam, nie zwracałeś na mnie uwagi? - Tomlinson zaczął się brechtać jakbym opowiedziała jakiś dobry żart. -Przestań i odpowiedz! - próbowałam być poważna ale mi to nie wyszło. Jego śmiech mnie rozbrajał. Gdy się troche uspokoił powiedział
-Chciałem sprawdzić jak zareagujesz gdu będe cie olewał. I wiesz co? - pokręciłam przecząco głową. -Twoja reakcja gdy wziąłem te rysunki była bezcenna. Pozatym myślisz że ich wcześniej nie widziałem. - cholera! -Sprawdzałem je zanim tu przyszłaś. Powiem ci coś... są okropne! - zrobiło mi się smutno na jego słowa. Wiedziałm że są słabe, ale że aż tak? -Żartowałem!!
-Ty szmato! - rzuciłam w niego poduszką. Potem on we mnie. I tak zaczęła się bitwa na poduszki. Uśmiałam się przy tym okropnie. Dawno nie miałam takiej fazy. Po jakimś czasie zawadziłam nogą o łóżko i wyglebałam na podłoge. Nawet nie zdążyłam się podnieść, bo ten dekiel na mnie usiadł.
-Teraz sprawdzimy czy masz łaskotki! - zaczął mnie gilgotać. Myślałam że nie wyrobie.
-Nie... błagam... Louis przestań... prosze... no weź... Lou... - mówiłam z przerwami na śmiech. Właściwie to już płakałam ze śmiechu. -Prosze... no weź Lou... ja już... nie moge... powietrza... - brakowało mi powietrza? I to bardzo. Myślałam że się udusze!
-No dobra... - przestał. Miała tego dosyć. Przez chwile starałam się unormować oddech. - Lubie jak mówisz do mnie po imieniu Vanesso.
-Nes. Możesz mi mówić Ness. - uśmiechnął się na moje słowa. Właściwie to wyglądał teraz jak małe dziecko. Słodkie, małe dziecko.
-Dobrze więc Ness. - poprosiłam żeby ze mnie zeszedł. Potem podał mi ręke i pomógł wstać. Spojrzałam na zegarek. Co?! Już po 19? Ile on u mnie siedział...
-Wiesz, nie obraź się ale musisz iść. Mam lekcje do odrobienia. Nie lubie tego robić ale mam już wystarczająco dużo jedynek. - mówiąc zrobiłąm zrezygnowaną mine.
-Dobra to nie przeszkadzam. Na biórku leżą dokumenty do samochodu. Lepiej żebyś je miała bo i tak łamiesz dużo przepisów prowadząc. - póścił do mnie oczko.
-Ha ha ha. No ok, troche mnie poniosło, ale to tylko jeden raz.
-No zobaczymy. - wdrapał się na parapet.
-Nie prościej będzie drzwiami co?
-Nie chcesz chyba żeby twoja koleżanka mnie zobaczyła? - znowu zabawnie poruszył brwiami. Chwila skąd on wie z kim ja mieszkam? Nie ważne, a przynajmniej narazie.
-Masz racje. Zaraz będzie mieć dzikie herezje na temat tego co niby tu robiliśmy. - gdy to powiedziałam zaśmiał się.
-Dobra to ja lece. Do zobaczenia.
-Cześć. - wyszedł przez okno. Wyjrzałam za nim. Stał już na trawie. Jak on to zrobił? Przecież pokój mam na piętrze. Spojrzał w górę i mi pomachał. Odwzajemniłam gest i zamknąłam okno. Rozejrzałam się po pokoju, był tu strzasny bałagan. Drzwi się otworzyły i stanęła w nich Lili. Jej mina był znacząca. Już miała swoje durne fantazje erotyczne.
-A teraz opowiesz mi wszystko co się tu wydarzyło. - pokazała ręką na pokój i poruszyła jedną brwią. Znając ją i jej zboczoną wyobraźnie, wymyśliła już z 10 wersji.
-Nic takiego. Louis przyniósł mi papiery do samochodu. Nic więcej. A co tam u ciebie? - w duchu modliłam się żeby dałą się na mówić na zmiane tematu rozmowy.
-Nie zmieniaj teamtu dobra. Uważasz że najprzystojniejszy... nie sory, jeden z najprzystojniejszych facetów w Londynie przyniósł ci tylko papiery? Co w takim razie znaczy ten bałagan? Słyszałam śmiechy, a włosy to masz jak po ostrym seksie. - no zajebiście po prostu. Może jeszcze mi powie że cały czas podsłuchiwała.
-Nie przesadzaj! No dobra, ile słyszałaś?
-Hmmm, właściwie to tylko śmiechy i waszą rozmowe o mnie. No wiesz co? Ja niby mam mieć dzikie herezje?
-A teraz to niby co?..... Czyli jednak musze ci opowiedzieć co się stało? - Lili pokiwałą głową na tak. Zrezygnowana opadłam na łóżko. Moja przyjaciółka usiadłą obok. Zdałam jej relacje od spotkania na parkingu po szkołą.  -I to by było na tyle.
-Wow! Weszedł do ciebie przez okno... To taaaaakie romantyczne! - ostatnie zdanie wypowiedziała z taką radością jakby pięciolatka dostała wymarzoną lalke.
-Ha ha ha. Śmiechłam. Teraz opowiadaj co u ciebie? - spojrzała na mnie. Jej twarz wyrażała dwie emocje. Była smutna i jednocześnie szczęśliwa.
-No jakby zacząć... - opowiedziała mi o wszystkim co się wydarzyło. Nistety jestem pewna że Mathias jakoś się z tego wyplącze. Lili jest w nim tak zakochana, że we wszystko mu uwierzy... Ciekawi mnie jednak kim jest ten Zayn. Może on uwolni moją przyjaciółke z łap tego chuja? Bo jestem pewna że ją zainteresował.
-Wiesz co? Uważam że powinniście z Mathiasem - nie dane było mi dokończyć, bo w tym samym czasie zadzwonił telefo Lilki.
-To Math. Przepraszam ale musze z nim porozmawiać. - wstała kierując się do drzwi. -Halo?... - tyle zdołałąm usłyszeć zanim zniknęła na korytarzu.

Czytasz = komentujesz


wtorek, 17 lutego 2015

2.Czy ty mnie śledzisz?

Notka: I jest rozdział drugi :) Troche długi ale jakbym mogła to bym nie przestawała go pisać i chyba nigdy bym nie dodała XD. Będe starała się dodawać rozdziały w ustalonych terminach które podam przy następnym rozdziale. Miłego czytania :*

Vanessa POV:
Spojrzałam na zegarek. Była 3 rano. Jak zwykle obudziłam się wcześniej niż powinnam. Lekcje zaczynają się o 6:30. Zostały mi przeszło 3 godziny. Co ja będe robić? Rozejrzałam się po pokoju. Dookoła łóżka były porozrzucane książki. No tak. Odrabiałam lekcje i zasnęłam. Typowa ja. Postanowiłam iść wziąć prysznic. Ruszyłam swoje 4 litery i podeszłam do szafy. Wygrzebałam z niej jakieś ubrania i czystą bielizne. Weszłam do łazienk, rozebrałam sie i stanęłam przed lustrem. Wyglądam ochydnie! Teraz rano jest jeszcze gorzej niż zawsze. Zaspane oczy i roztrzepane włosy. Spojrzałam na swoje nogi. Na udach dostrzegłam wiele blizn i kilka jeszcze świeżych ran. Znów uświadomiłam sobie że jestem okropna. Nikt mnie nie chce i nigdy nie zechce! Rozpłakałam się. Gdy troche się ogarnęłam przypomniałam sobie o Tomlinsonie. Czy on widział we mnie ładną dziewczyne? Nie, napewno nie! Po prostu chciał się ponabijać.
-Ukarz się! Jesteś głupia! Myślałaś że podobasz się Speederowi? - usłyszałam ten pieprzony głośik. Towarzyszy mi od tamtego dnia, sprzed dwóch lat. Jakby coś wlazło mi do głowy i zostało tam do dziś. Otworzyłam szawke pod umywalką i wyciągnęłąm z niej żyletke. Zrobiłam jedno cięcie. Potem drugie - głębsze. Następne - jeszczę głębsze. Bolało jak cholera. Ale przecież o to chodzi. Miałam się ukarać. A bół jest dobrą karą, co nie? Zrobiłam około 15 cięć. Odłożyłam żyletke a całe uda miałam we krwi. Weszłam szybko pod prysznic. Wzdrugnęłam się gdy spadł na mnie zimny strumień. Umyłam się. Dzięki zimnej wodzie orzeźwiłam się i rany tak nie szczypały. Wyszłam z kabiny, wytarłam się i ubrałam. Nie myłam włosów więc je tylko rozczesałam i związałam w luźniego koczka. Podeszłam do łóżka zbierając książki, pakując je do plecaka. Spojrzałam na zegarek, 4:30. Siedziałam tam tak długo? Zresztą nieważne. Wzięłam potrzebne rzeczy z pokoju i zeszłam do kuchni. Wyjełam z szawki miske, nalałam do niej mleka i wsypałam ulubione płatki kukurydziane. Po skąńczonym posiłku umyłam miseczke i odstawiłam ją na miejsce. Postanowiłam sprawdzić czo u Lili. Weszłam na góre, ale nie było jej w pokoju. Pościelane łóżko świadczyło o tym że nie wróciła na noc. Martwiłam się o nią.  Zbiegłam na dół po telefon. Cholera! Całkiem zapomniałam że zostawiłam go u Louisa. Po prostu świetnie! Samochodu też nie mam. Z Lili nie pojade bo jej nie ma. Cudownie! Jest 5, a na przystanek mam daleko więc musze już wyjść. Wrzuciłam do plecaka butelke wody, założyłam buty i wyszłam zakluczając za sobą drzwi. Klucze schowałam do plecaka. Ruszyłam w strone przystanku. Nie miałam telefonu a co za tym idzie brak muzyki. Zawsze gdy gdzieś ide słucham muzyki. Pozwala mi się odprężyć i co najważniejsze uspokoić. Nie lubie chodzić do szkoły. Nie jestem ładna i bogata, a tym bardziej popularna. Gdyby nie Lili nie miałabym tam nikogo. Ale dzisiaj raczej jej nie będzie. Świetnie! Dlaczego akurat dzisiaj? Nienawidze poniedziałków! Mam siedzieć cały czas z tymi dziwkami? Dlaczego dziwki? Spały zapewne z każdym chłopakiem ze szkoły i są cholernie puste. Nie lubie ich bo strasznie się wywyższają. Po około 10 minutach - które strasznie mi się dłużyły - dotarłam na przystanek. Chwile potem nadjechał autobus. Wsiadłam, zapłaciłam za bilet i zajęłam miejsce na tyle autobusu. Mam nadzieję że nikt się nie przysiądzie. Oparłam głowe o szybe i myślałam o mojej przeszłości. Chciałabym o tym zapomnieć, ale nie potrafie, wspomnienia ciągle wracają.

Lili POV:
Obudziłam się w pokoju Matha. Ciągle spał. Pośpi pewnie jeszcze dobre kilka godziń. Wczoraj upił się aż za bardzo. Postanowiłam się troche odświeżyć. Zajrzałam do jego szafy. Zawsze mam u niego ubrania na zmiane, tak na wszelki wypadek. Weszłam do łazienki, rozebrałam się do naga i stanęłam po prysznicem. Odkręciłam siepłą wode. Było przyjemnie, nawet bardzo. Wyszłam z kabiny, wytarłam się i ubrałam. Moją uwage przykuł czerony kawałek materiały obok kosza z brudną bielizną. Wzięłam go do ręki. Co to kurwa ma być?! To są stringi! Czerwone stringi! Napewno nie moje. Jeśli on mnie zdradza to ja mu tego nie daruje! Poszłam do pokoju Matha. Położyłam materiał na szawce obok łóżka. Wzięłam kartę i napisałam na niej: "Czy możesz mi wyjaśnić co to kurwa ma być?!" Zabrałam swoje rzeczy, znaczy torebke, telefon i wczorajsze ubrania. Postanowiłam wrócić do domu. Nie mam zamiaru narazie go widzieć. Zeszłam na dół. Zadzwoniłam po taksówke i usiadłam na schodach. Była już 8. Ness napewno się o mnie martwi. Napisałam do niej SMS
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nadawca: Lili
Odbiorca: Vanessa
Hej mała! Spałam u Matha. Odezwij się. Buziaki :*
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Taksówka podjechała pod dom. Weszłam do środka i podałam adres klubu w którym wczoraj byłam. Musze zabrać z tamtąd samochód. Zapłaciłam taksówkarzowi i ruszyłam w kierunku parkingu. Byłam niedaleko mojego auta gdy wpadł na mnie jakiś mulat.
-Kurwa możesz uwarzać! - ma tupet. Jak można krzyczeć na kogoś na kogo samemu się wpadło? Gdzie tu logika?
-Sory ale to ty na mnie wpadłeś. - powiedziałam oschle. Spojrzał na mnie. Miał czarne postawione na żel włosy i  błyszczące czekoladowe oczy. Oprócz tego na rękach miał tatuaże. Jego czarna koszulka opinała mięśnie. Wyglądał tak seksownie że nieświadomie przygryzłam warge.
-Wiem że jestem przystojny ale żeby ślinić się do mnie na parkingu? - powiedział a cwaniacki uśmieszek wdarł się na jego twarz. Chwila! Jest wrzesień i wcale tak ciepło nie jest, a on jest w samej koszulce? Fuck logic. To jakiś debil! -Chcesz możemy się umówić. - ta jasne szczególnie z tobą...
-Zapomnij. Raczej sie z tobą nie umówie. - za to jak się zachowuje nie ma mowy.
-Szkoda. Jestem Zayn. A ty? - mówiąc podał mi ręke.
-Ja jestem Lili. - odwzajęmniłam jego gest i w tym samym czasie po moim ciele przeszły ciarki. Co to było?
-Miło mi cię poznać Lili. - uśmiechnął się słodko. Bardzo słodko. Kto by pomyślał że osoba z jego wyglądem może wyglądać tak słodko.
-Yyyyy, wybacz ale musze już iść. - rzuciłam szybko. Chce jak najszybciej znaleźć się w domu. Nadal jestem zła przez to co znalazłam u Matha.
-Szkoda. Może spotkalibyśmy się jeszcze kiedyś? Co nie? - zapytał a mnie zamurowało.  Przecież wyraźnie mu powiedziałam że mam chłopaka.
-Eeeee.... nie wiem....
-No weź. Zgódź się. Prosze. - przerwał mi i zrobił maślene oczy. Normalnie chyba się zgodze. Jest taki miły. Znaczy na początku zachowywał się jak arogancki dupek. Jak to mówią nie oceniaj książki po okładce.
-No dobra. - na moje słowa zwycięzko się uśmiechnął. Podał mi telefon w którym zapisałam swój numer. Może i robie błąd umawiając się z innym chłopakiem ale... może mi się to przyda? -To ja już lece. - ruszyłam w stronę swojego samochodu.
-To do zobaczenia! - odwróciłam się i spotkałam z jego wrokiem. Obdarował mnie uśmiechem co odwzajemniłam. Weszłam do samochodu i ruszyłam w stronę domu. Wzięłam telefon. Vanessa ciągle nie odpisała. Zadzwoniłam do niej ale nie odbierała. Po 5 minutach dojechałam do domu. Napisałam kolejnego SMS do przyjaciółki
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nadawca: Lili
Odbiorca: Vanessa
Może byś tak odpisała co? No weź zaczynam się martwić :(
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ciągle nie odpisuje. Wybrałam jej numer i zadzwoniłam po raz kolejny. Znowu nic. Cholera naprawde zaczynam się martwić. Zawsze odpisywała po najwyżej 2 minutach. Powturzyłam czynność kilka razy, ale za każdym razem łapała mnie poczta głosowa. Wysłałam też kilka SMS typu: "Halllllllo odpisz!" albo "No weź zaczynam się martwić :(". Po chwili mój telefon wydał z siebie dźwięk powiadomienia. To SMS od Ness!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nadawca: Vanessa
Odbiorca: Lili
Kurwa dziewczyno opanuj się! Vanessa zostawiła u mnie telefon więc ci nie odpisze! Dzisiaj go odzyska więc się do jasnej cholery uspokój xL Louis...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
To dlatego nie odpisywała i nie odbierała telefonu. Tak ja mówiłam wcześniej ich znajomość nie skończy się tak szybko... To pewne! I dobrze. Ta znajomość dobrze jej zrobi. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Właśnie leciała "Blondynka w koszarach". Uwielbiam ten film więc postanowiłam obejrzeć go jeszcze raz.

Vanessa POV:
Moje życzenie się spełniło. Nikt nie dosiadł się do mnie całą droge. Wysiadłam na przystanku koło mojej szkoły. Niepewnie ruszyłam w jej kierunku. Tak wiem że nie wyglądam na taką która się wstydzi ale jej inaczej. Przez moje problemy stałam się bardzo wstydliwa. Ta odważna dziewczyna to tylko maska. Weszłam przez drzwi i zkierowałam się w kierunku szawki. Otworzyłam ją i schowałam więkoszość książkek i klucze. W plecaku zostawiłam tylko wode, książki do matematyki i mój "sekretny" zeszyt. Spojrzałam na zdjęcie wiszące na drzwiach od szawki. Byłam na nim ja i Nick. Cholernie za nim tęsknie. Nie mam żadnego zdjęcia z rodzicami wyrzuciłam wszystkie. Oni nie uwarzali mnie za ich córke za to jaka byłam. Wyścigi, alkochol to był mój świat. Na początku bolały mnie ich słowa ale z czasem się przyzwyczaiłam. Miałam wtedy tylko brata... Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek na lekcje. Zamknęłam szawke i ruszyłam w kierunku sali.
***************************************************************************
Lekcje minęły dosyć szybko. Miałam teraz troche lepszy chumor. Może dlatego że pogoda troche się poprawiła. Wyszłam z budynku i kierowałam się w strone bramy szkoły. Zdziwiło mnie to że nagle wszyscy stanęli w miejscach i wpatrywali się w srone parkingu. Spojrzałam tam gdzie reszta. Stały tam dwa sportowe auta. O jeden stał oparty o ile się nie myle ON. Tak to on, sławny Speeder. Zobaczył mnie! Ruszył w moją stronę. Słyszałam szepty innych osób. Wszyscy zastanawiali się co tu robi.
-Cześć mała. - uśmiechnął się do mnie. Wygląda wtedy tak słodko. Był ubrany w białą koszulke z logo Vans, szarą bluze z kapturem, czarne rurki i czarne Vansy.
-Yyyy cześć. - byłam lekko zakłopotana. Cholera! Ci wszyscy ludzie się na nas gapią. To krępujące. Już wiem o czym teraz wszyscy będą mówić. Nie lubie być w centrum uwagi. Przysunął się do mnie i szepnął mi do ucha:
-Chodź bo wszyscy się na nas gapią, a ty wydajesz się skrępowana. - ciarki przeszły mi przez plecy gdy poczułam na szyi jego oddech. Złapał mnie za ręke i pociągął w strone parkingu. Gdy doszliśmy do samochodów powiedział
-Co się stało? Wczoraj byłaś taka odważna a dzisiaj się prawie nie odzywasz. - i co mam się przyznać? Wiem że musze udawać silną przed wszystkimi.
-Nic tylko... Nieważne. - uśmiechnęłam się do niego. Odwzajemnił uśmiech i wręczył mi kluczyki do czarnego porsche.
-Chwila. Czemu dałeś mi sportowy samochód? - boże czemu?! Uwielbiam takie auta, ale te wszystkie wspomnienia.
-Widziałem że nie boisz się ostrej jazdy. I chyba lubisz takie bryki co nie? - to on jednak czasami myśli? A nie wygląda na takiego.
-Dzięki... - tylko tyle umiałam powiedzieć. Kompletnie nie wiem co mówić. Serio chyba zapomniałam języka.
-Jasne spoko. Telefon jest w środku. Do zobaczenia. - zbliżył się i cmoknął mnie w policzek. Czułam że moja twarz pokrywa się rumieńcem dlatego spuściłam głowe. -Słodko wyglądasz jak się romienisz. - Teraz moja twarz wygląda pewnie jak burak. Usłuszeliśmy klakson. Osoba w drugim aucie chyba zaczęła się niecierpliwić.
-Cześć. - dałam rade powiedzieć jedno słowo. Brawa dla mnie! Wsiadł na miejsce pasażera w drugim samochodzie. Odjechali. Spojrzałam w kierunku szkoły. Wszyscy ciągle się na mnie gapili. Świtnie! Od dzisiaj nie mam spokojnego życia w szkole. Wsiadłam do "mojego" auta. Środek był prześliczny. Przejechałam ręką po kierownicy. Zapiełam pasy i odpaliłam silnik. Cudowny dźwięk. Ruszyłam. Jechałam szybko. Zdecydowanie za szybko. Dałam się ponieść i złamałam z połowe przepisów. Tak cholernie za tym tęskniłam. Louis wie co lubie. Zaparkowałam po domem. Chciałam wysiadać ale usłyszałam dwięk przychodzącej wiadomości w moim telefonie.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nadawca: Louis :*
Odbiorca: Vanessa
I co skarbie? Podobało się? I tak wiem że tak. Tak wogóle to gdzie nauczyłaś się tak jeździć co? :*
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Chwila! Skąd jego numer w moim telefonie? No jasne. Pewnie w nim grzebał. Cudownie!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nadawca: Vanessa
Odbiorca: Louis :*
Tak samochód jest świetny, ale czy ty mnie śledzisz?? o.O
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wysiadłam z samochodu i weszłam do mieszkania. Na kanapie w salonie zobaczyłam śpiącą Lili. Przykryłam ją kocem i wyłączyłam telewizor. Dostałam kolejnego SMS
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nadawca: Louis :*
Odbiorca: Vanessa
Co?! Ja?! Skąd?! No dobra może troche XD Masz ładne mieszkanie, a szczególnie pokój...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Co!!!?????? Jak to pokój. Złapałam plecak i pobiegłam do swojego pokoju. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam w nim Tomlinsona...

Jeżeli przeczytaliście i wam się podoba to prosze skomentujcie, ok :)


czwartek, 12 lutego 2015

1. Zadziorna jesteś, lubie takie.

NOTKA:No więc... jest pierwszy rozdział. Co o nim sądzicie? Piszcie czy wam się podoba i mam pisać dalej czy przestać :) Starałam się unikać błędów, a opowiadanie sprawdzałam kilka razy, ale z góry przepraszam za jakiekolwiek.
Dodałąm zakładke BOHATEROWIE, więc możecie tam sprawdzić jak wyglądają i kto pojawi się w najbliższym czasie. Jeśli dojdą nowi, odrazu ich tam dodam.
No to życzę miłego czytania :*
Tekst pisany kursywą to wspomnienie!

Vanessa POV:
Obudziła mnie czyjaś rozmowa. Gwałtownie otworzyłam oczy co było błędem, bo światło mnie poraziło. Gdy przyzwyczaiłam się do jasności rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym się znajdowałam i to stanowczo nie był mój pokój, a nawet moje mieszkanie. Próbowałam sobie przypomnieć co się wczoraj wydażyło. Nakryłam Mathiasa obściskującego się z jakomś laską, zgubiłam kluczyki, mój samochód wybuchł, jechałam z jakimś typem i chyba zasnęłam. A teraz nawet nie wiem gdzie jestem.  Sięgnełam po telefon który leżał na szfce koło łużka. Sprawdziłam godzine i... o matko już po 16! Lili pewnie się martwi i zastanawia co się ze mną dzieje. Chciałam do niej zadzwonić ale w tym samym czasie drzwi do pokoju się otworzyły i wszedł chłopak. Miał na sobie biały T-shirt, który uwydatniał jego mięśnie i do tego czarne rurki, rozczochrane włosy przez co wyglądała naprawde seksownie.
-Widze że księżniczka wstała. - powiedział z sarkazmem. Patrzyłam na niego i wydawało mi się że skąś go znam. Ale skąd?
-Zapomniałaś języka, czy co? - uśmiechnął się i ukazał rząd śnieżnobiałych zębów.
-Chyba nie. Czy możesz mi wyjaśnić co się wdarzyło? - podszedł bliżej łóżka, a ja zatopiłam się w jego niebieskoszarych tęczówkach. Były takie cudne...
-Zasnęłaś u mnie w samochodzie Vanesso... - Chwila! Skąd on zna moje imie? -więc cie tu przywiozłem i położyłem na łóżku. Na moim wygodnym łóżku. Przez ciebie musiałem spać na kanapie i bolą mnie plecy. Wisisz mi masaż. - puścił mi oczko na co się zarumieniłam, więc spuściłam głowe zasłaniając twarz włosami. Niestety chyba to zauważył. Byłam onieśmielona jego obecnością, ale zebrałam się na odwage, podniesłam głowe i powiedziałam
-O masażu możesz sobie jedynie pomarzyć skarbie. -tym razem to ja puściłam oczko do niego. Niech sobie nie myśli że tylko on jest odważny. To że wczoraj się go posłuchałam to nie była moja wina, tylko alkocholu we krwi.
-Hahaah, zadziorna jesteś. Lubie takie. - czy on właśnie próbuje mnie poderwać? Nie ze mną takie numery, może jeszcze marzy żebym się rozebrała i wskoczyłą mu do łóżka? O nie zaraz zobaczy jaka jestem naprawde!
-Ha ha, ja za to nie lubie zrzędliwych chłopaków. - powiedziałam i wystawiłam mu język. Brawo Ness, zachowałaś się jak pięciolatka.
-A niby kto jest zrzędliwy? Bo chyba nie ja. - lubisz się droczyć, co? To się troche pobawimy.
-A kto narzekał że musiał spać na kanapie i bolą go plecy. Przecież mogłeś spać we własnym łóżku. Mi by to nie przeszkadzało. - ostatnie zdanie powiedziałam bez przemyślenia. Teraz najchętniej uderzyłam bym się z otwartej ręki w czoło. Jak on sobie teraz pomyśli że jestem jakaś puszczalska, to będzie po mie.
-Hmmmmmm, czy ty mi sugerujesz sex? Z przyjemnością. - chytry uśmieszek wdarł się na jego twarz przez co wydawał się jeszcze bardziej seksowniejszy.
-Ha ha, głodnemu chleb na myśli. - jeszcze chwila a spale się ze wstydu. Już nie mam pomysłu co mówić. Niech mi ktoś pomoże, błagam. Siedze w pokoju z jakimś pieprzonym zboczeńcem i najprawdopodobniej nikt o tym nie wie, świetnie.
-Głodny, głodnemu przypomni kochanie. Ale to prawda jestem głodny i to bardzo. - coraz bardziej mnie przeraża. Czuje się jakby miał się zachwile na mnie żucić.
-To co powiesz na śniadanie... hmmmm, jak ci na imie? - ekstra ja nawet nie wiem jak on ma na imie.
-Jestem Louis. A co do śniadania to bardzo chętnie. Chodź, zjemy coś a potem cie odwioze. Chyba, że wolisz zostać tutaj? - znowu ten cwaniacki uśmieszek. Powoli zaczyna mnie już irytować.
-Nie, wole jechać do domu. Tylko jest taki problem. Co z moim samochodem? - spojrzał na mnie z miną mordercy. Chwila koleś, co ja ci zrobiłam?
-Skombinuje ci jakiś na poniedziałek. Chodź do kuchni, zjemy coś. - Zeszliśmy schodami na dół i skręciliśmy do kuchni. Była duża i jasna. Ogółem bardzo przyjemna.
-Na co masz ochote? Kanapki, płatki, tosty? - spojrzał na mnie czekająco.Do cholery on jest taki przystojny. Chyba nic nie przełkne.
-Szklanka wody wystarczy. Nie jestem głodna. - Wyciągnął szklankę i nalał do niej wody. Swoją drogą ma seksowny tyłek. Chwila Ness o czym ty myślisz! Podał mi wodę i powiedział
-Prosze. Pij i będziemy się zbierać. - nareście. Nie żeby coś, ale ten cały Louis jest dziwny.
Odstawiałm szklanke i ruszyliśmy w stronę drzwi naprzeciwko kuchni. Zeszliśmy jak mniemam do garażu. Skąd to wiem? Stało tu ze dwadzieścia sportowych aut. Lou podszeł do srebnego mustanga i jak dżentelmen otworzył mi drzwi. Wsiadłam i zachwycałam się wnętrznem. Było takie cudowne. Dawno się nie ścigałam. Stop! Nie myś o tym! Żadnych wyścigów! Louis zajął miejsce kierowcy i odpalił silnik. Drzwi od garażu się podniesłyi ruszyliśmy. Jechał coraz szybciej i chyba zdziwiło go to że się nie boje. Sięgnęłam do kieszonki spodni i...
-Cholera! - krzyknęłam. Gdzie jest mój telefon? Czy ja wszystko musze gubić? Brawo Vanessa, jesteś niesamowita!
-Po pierwsze nie przeklinaj. A po grugie co się kurwa stało? - ja mam nie przeklinać a on może? No chyba nie.
-Zostawiłam u ciebie w domu telefon. - Ciekawe czy mnie znowu do siebie zabierze? Może lepiej nie.
-Przywioze Ci go razem z samochodem. - Ufff, to dobrze. Ej przecież on kompletnie nie wie gdzie jechać. A ja siedze sobie w samochodzie jakby nigdy nic.
-Ok.  A tak wogóle to wiesz gdzie jechać? Nie prypominam sobie żebym podała ci mój adres. - Ciekawe co odpowie. Popatrzył na mnie przez chwile po czym znowu zajął się drogą.
-Skarbie ja wiem wszystko. - mówiąc to seksownie oblizał wargę. Nie wiem jak długo mu się przyglądałam, ale chyba długo bo, znowu to zrobił i się uśmiechnął.
 -Jeśli tak ci się podobam to zrób zdjęcie, zostanie ci na dłużej. Ewentualnie możesz się ze mną umuwić. - zarumieniłam się na te słowa więc schowałam głowę we włosach i nie odzywałam się więcej. Cholerny żartowniś. Zatrzymaliśmy się pod moim domem. Odpiełam pasy, otworzyłam drzwi i już miałam wychodzić, ale Lou złapał mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę.
-Będe jutro pod twoiom szkołą o 15. Do zobaczenia skarbie. - znowu skarbie. To wkurzające, serio!
-Yyyy... cześć! - rzuciłam i wyszłam. Louis odjechał dopiero gdy doszłam do drzwi. On jest dziwny. Jak tylko weszłam do domu Lili rzuciła się mi na szyje.
-Matko Ness, gdzie ty do cholery byłaś?! Tak się martwiłam. - o mało mnie nie udusiła. Gdy się ode mnie oderwała powiedziałam.
-Spokojnie byłam... no to znaczy... spałam u... no... - zaczęłam się strasznie jąkać.- No u Louisa. - powiedziałm i zdałam sobie sprawę, że ona najprawdopodobniej nie wie kto to jest.
-Że niby kurwa co?! Spałaś u jakiegoś faceta?... To on cie odwiózł tą sportową bryką? - A co ma do tego jego samochód? Hello?
-No tak. - odpowiedziałm jakby to było oczywistą żeczą. Bo było co nie?
-Spałaś u Tomlinsona?! Najprzystojniejszego chłopaka w Londynie!... I co umówiłaś się z nim? - Lili była strasznie podekscytowana. Ale chwila czy to był ten Tomlinson?! Król wyścigów! No jasne stąd ta znajoma twarz. Miałam ochote przywalić sobie za to że nie domyśliłam się sama.
 - Czy ty sugerujesz, że to był Speeder? - zapytałam jakbym chciała upewnić samą siebie.
-No... Chodź, musisz mi wszystko opowiedzieć!- pociągnęła mnie w stronę salonu. Usiadłyśmy na kanapie, a ja opowiedziałam przyjaciółce o tym dziwnym spotkaniu.
-O matko! Ale historia. A tak wogóle to jakim cudem zgubiłaś kluczyki? - teraz przypomniałam sobie o Mathiasie!
WSPOMNIENIE:
-Jak mogłeś jej to zrobić! - wykrzyczałam mu to prosto w twarz. Niech sobie nie myśli że może tak traktować Lili. Cholerny dupek!
-Vanessa posłuchaj! -zaczął podnośić głos. - Masz nie mówić nic Lili. Bo jeśli powiesz to... ta twoja śliczna twarzyczka nie będzie już taka ślicza. - powiedział, a chytry uśmieszek wdarł się na jego gębe. Nie powiem że nie, strasznie się go boje. Ten facet jest niebezpieczny! -No więc jak skarbie? Albo wiesz co mam lepszy pomysł... - włożył mi zimną łape pod bluzke. Strasznie się wystraszyłam -Jeśli coś powiesz, ostro się zabawimy. - wyszeptał mi do ucha, a ręką przejechał po moim brzuchu. Próbował włożyć mi ją w spodnie. Ale tego było już za wiele! Kopnęłam go w piszczel i spoliczkowałam. 
-Zapomnij! Tylko spróbuj mnie jeszcze raz dotknąć... - nie dokończyłam, bo Mathias uderzył mnie w twarz tak mocno że straciłam równowage i upadłam.
-Zamknij się już suko! - krzyknął do mnie i odwrócił do tej szmaty, z którą się obmacywał. -Chodź kotku, idziemy. - spojrzałam na nią. Wyglądała tak słodko. Ale czuć że jest dziwką. Otarłam łzy na moim policzku i wstałam. Odeszli.  Zaczęłam biec w strone mojego samochodu. Spojrzałam na telefon, próbowałam sprawdziź godzine, co nie było łatwe bo łzy rozmywały mi obraz. Było zimno a ja byłam w bluzie. Stanęłam przy samochodzie. Cholera! Chyba zgubiłam kluczyki. Skierowałam się w strone przystanku, trzeba poczekać na autobus. Odeszłam jakiś kawałek od samochodu i usłyszałam pisk opon i wybuch.
Powiedzieć jej czy nie. To moja przyjaciółka, ale on próbował mnie zgwałcić! Boje się go.
-Chyba na imprezie. -skłamałam, mam nadzieję że mi uwierzyła. Chociaż doskonale wiem że nie umiem kłamać.
-Ech no dobra. Zbieram się. Mam randke z Mathem. - zesztywniałam gdy usłyszałam jego imie. Wczoraj ją zdradzał, a dzisiaj idzie z nią na randke? Dupek!
-Jasne idź. Ja ide wziąć prysznic. - powiedziałam, a jej już nie było. Jak ja nienawidze Mathiasa. Gdybym tylko mogła to bym go zabiła! I to szczerze. Poszłam do pokoju. Naszykowałam sobie potrzebne rzeczy i weszłam do łazienki. Gdy stanęłam pod prysznicem i odkręciłam wodę zaczęłam płakać. Tak cholernie tęsknie za rodziną. Mineły już dwa lata, a policja nadal nie znalazła żadnych śladów. Nick ma teraz siedemnaście lat. O ile nadal żyje. Nie! Nie porzucaj nadziei! Wyszłam z kabiny. Wytarłam się i sięgnęłam po żyletke... nie daje już rady z problemami. Zrobiłam kilka cięć na udzie. Obmyłam je, trochę szczypały jak zawsze kiedy są świeże, ubrałam się, rozczesałam włosy i jeszcze mokre spuściłam na plecy. Usiadłam na łożku i postanowiłam odrobić lekcje.

Lili POV:
Wsiadłam do mojego samochodu i ruszyłam na umówione miejsce. Wiem że Ness nie powiedziała mi całej prawdy, ale czuję że to dla niej trudne więc nie będe naciskać. Spała u Tomlinsona, coś mi się wydaje że to nie koniec ich znajomości. Może on da rade jej pomóc? Mam nadzieje. Zaparkowałam na parkingu przed klubem, wyszłam z auta i oparłam się o jego maske. Mieliśmy z Mathem spotkać się przed wejściem, a jego ciągle nie było. Po 10 minutach na parking zajechało jego BMW.
-Cześć kochanie. - powiedział i złożył pocałunek na moim policzku. Uwielbiam go za to że w stosunku do mnie jest taki delikatny.
-Cześć. Czemu się spóźniłeś? - byłam ciekawa chociaż i tak wiem że mi nie powie prawdy. Nigdy nie mówi.
-Miałem sprawe do załatwienia. Chodź już bo napewno zmarzłaś.- złapał mnie za ręke i pociągnął w stronę klubu. Nie musieliśmy czekać w kolejce, bo należał on do kumpla Matha. Jak tylko przeszliśmy przez drzwi dało się wyczuć zapach alkocholu, papierosów i potu. Ochyda! Muzyka na szczęście była przyjemna. Podeszliśmy do baru i zamówiliśmy po drinku. Potem następnym i następnym. Po 5 zaciągnęłam mojego chłopaka na parkiet. Właśnie leciała jedna z moich ulubionych piosenek. Zaczęliśmy tańczyć. Kocham to.
-I jak zadowolona?! - Mathias starał się przekrzyczeć muzykę. Pokiwałam głową na znak że tak. Po kilkudziesięciu piosenkach znwu poszliśmy do baru. Spotkaliśmy kilku znajomych i zamówiliśmy 3 kolejki shotów. Potem zadzwoniłam po taksówke, bo Math zamówił sobie jeszcze jedną kolejke i wypił sam całą. Zaciągnęłam go na parking, po 10 minutach taksówka już była. Wepchnęłam go do środka i ruszyliśmy w stronę jego domu. Po samochody wrócimy jutro. Noc spędze u mojego chłopaka bo wiem że po alkocholu jest nieobliczalny.


środa, 11 lutego 2015

PROLOG

-Cholera - powiedziałam do siebie. Było już po północy, a ja stałam przy samochodzie i najwyraźniej zgubiłam kluczyki. Telefon i portwel miałam przy sobie więc postanowiłam znaleźć przystanek i poczekać na nocny autobuslub zadzwonić po taksówke. Odeszła spory kawałek od samochodu, gdy usłyszałam pisk opon i wybuch. Odwróciłam się i zobaczyłam że móje - i jeszcze jakieś - auto stoji w płomieniach. Po chwili dojechał tam jakiś sportowy samochód. Wyszedł z niego jakiś facet. Mineło z 5 minut, gdy spostrzegłam się że cały czas tam stoje i wpatruje się w tego człowieka. Już chciałam odejść gdy usłyszałam
-Ej ty, poczekaj! - to brzmiało jak warknięcie więc od razu się zatrzymałam. Odwróciłam się, a w ON zmierzał w moją strone i ... o cholera, ale on jest przystojny. Brunet, jego oczy były ciemne i miał pełne różowe usta.
-Do samochodu! - chwila co to ma znaczyć?! 

-Że niby co? - spojrzał mi w oczy, a jego były całkiem czarne.
-Powiedziałe, do samochodu! - wykrzyczał tonem nie znoszącym sprzeciwu. Odwrócił się, a ja poszłam za nim. Po chwili jechaliśmy już jego autem, w nieznanym mi kierunku, ale jakoś mnie to nie obchodziło. Chłopak jechał bardzo szybko i nie zwracał na mnie uwagi. Miły co nie? Byłam zmęczona i nie wiem kiedy zasnęłam...

No więc... Piszcie co sądzicie i czy mam pisać. To moje pierwsze takie opowiadanie i proszę o wyrozumiałość za błędy :) Dawajcie opinie :*